Dziś na wspólne gotowanie wraz z Mirabelką i Gin postanowiłyśmy upiec chałkę. Jest to słodkie pieczywo rodem z kuchni żydowskiej, szczególnie popularne w moim rodzinnym mieście - Łodzi, gdzie społeczność żydowska stanowiła znaczną część populacji miasta, obok Polaków, Niemców i Rosjan, stąd też Łódź znana jest jako miasto 4 kultur. Taka różnorodność kulturowa miała oczywiście silny wpływ na lokalną kuchnię.
Przepis na dzisiejszą chałkę zaczerpnęłam z nabytej podczas ostatniej wizyty w Polsce książki "Chałka i żulik". Ta mała książeczka zawiera garść wybitnie łódzkich przepisów, bardzo prostych, wręcz banalnych, ale doskonale oddających specyfikę miasta poprzez kulinaria. Książkę polecam szczególnie Łodzianom, choć pewnie znajdzie się tam również kilka smakołyków dla każdego. Kuchnia łódzka jest specyficzna, dość prosta, można by powiedzieć nieco wiejska, wynika to jednak z tego, że mnóstwo mieszkańców Łodzi przybyło z terenów wiejskich, byli to ludzie prości i ubodzy (praca w fabrykach nie przynosiła wysokich zarobków), a jednocześnie potrzebujący pożywnego jedzenia. Dlatego też w kuchni łódzkiej, jak i w przepisach zebranych przez autorkę książki - Annę Wojciechowską, dominują przepisy proste, takie jak bułka z mlekiem, pajda chleba z cukrem, czy kasza gryczana ze skwarkami, ale znajdziemy tu też kilka pysznych rarytasów na dania z podrobów np. dudki, żołądki w sosie chrzanowym czy serduszka w sosie koperkowym oraz wiele innych regionalnych, typowo łódzkich dań, takich jak zalewajka, prażoki czy właśnie chałka.
Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach, chałka udała mi się wyśmienicie, mimo że robiłam ją po raz pierwszy. Nie tylko wygląda pięknie, ale również smakowała wyśmienicie, zniknęła błyskawicznie. Polecam!