Christmas Foodies Festival
W ostatnią sobotę listopada po raz pierwszy wybrałam się na Foodies Festival. Słyszałam o nim już kilkakrotnie, ale jakoś nigdy się nie składało, aby się na taki festiwal wybrać. W końcu jednak się zdecydowałam, kupiłam wejściówkę i poszłam. Byłam bardzo ciekawa tej imprezy, a zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać i jak taki festiwal jedzenia wygląda. Okazało się, że impreza była niezmiernie udana i bardzo ciekawa, każdy mógł znaleźć tam coś dla siebie.
Popróbowałam wielu pysznych rzeczy, napiłam się paru świetnych trunków, porozmawiałam z interesującymi ludźmi i jednym słowem spędziłam niezwykle udany dzień.
Festiwal był podzielony na dwie części, na wystawców większych, nieco bardziej komercyjnych oraz na mniejszy ryneczek gdzie swoje produkty promowali lokalni przedsiębiorcy. Muszę przyznać, że ta część bardziej mi się podobała, było tam bardziej swojsko, przytulnie, panowała nieomalże sielankowa atmosfera. Możliwe, że przyczyniła się do tego rozstawiona scena, bar i miejsce ze stolikami? Jednym słowem było fantastycznie.
Przy głównym ryneczku rozstawione były kramy serwujące ciepłe jedzenie. Można było kupić kanapki z owocami morza, greckie souvlaki, burgery z egzotycznych zwierząt (kangura, strusia, dzika), makarony, nachosy z różnymi dodatkami, smażone hallumi z dodatkami itp. itd.
Na festiwalu nie brakowało wystawców prezentujących wszelkiego rodzaju alkohole, w przeważającej mierze były to giny i whisky, ale także likiery i rumy. Oczywiście nie omieszkałam spróbować tego i owego ;) Największym zaskoczeniem był dla mnie gin podany z zielonym groszkiem - rewelacja! Niestety zdjęcie wyszło nieostre ;( Ale będę musiała wypróbować tego połączenia w domu.
Było też kilku reprezentantów niepodległych browarów z bardzo ciekawymi piwami. Najlepsze jakie próbowałam to Old Man Ahab - ciemne piwo typu stout z aromatem wanilii i dodatkiem cynamonu, kokosa i syropu klonowego! Pycha!
Można było popróbować nie tylko produktów brytyjskich, ale także europejskich jak na przykład hiszpańskich tapas, włoskich serów i wędlin, czy francuskich pasztetów.
Na festiwalu było także sporo różnego rodzaju słodyczy, ale że za nimi nie przepadam, także akurat tych produktów nie próbowałam, ale ogólnie cieszyły się sporym zainteresowaniem.
Mnie zdecydowanie bardziej interesowały rzeczy wytrawne jak chociażby aromatyzowane oliwy i octy, pikantne sosy i wszelkiego rodzaju inne tego typu przetwory.
Oczywiście wszystkie wystawiane produkty można było kupić, ceny jak na takie ryneczki standardowe, choć oczywiście wyższe niż w marketach. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że nie są to produkty masowe, a część z nich to zupełnie lokalna produkcja. Patrząc na to z tej strony ceny były nawet przystępne ;)
Niektóre ceny widać na zdjęciach, jeżeli jesteście ciekawi cen konkretnych produktów, to pytajcie w komentarzach ;)
Podsumowując, impreza była niezwykle udana, bardzo mi się podobała i już nie mogę się doczekać letniej edycji Festiwalu, na który zdecydowanie zamierzam się wybrać!
A czy Wy lubicie tego typu imprezy?
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze - są one dla mnie niezwykle cenne i bardzo motywujące.